sobota, 1 września 2007

Ostatnio nie pisałem nic na bloga. Jakoś nie miałem sił, czasu, natchnienia. Może zacznę od początku. W poniedziałek jak już wiecie miałem zajęcia z Economy Analysis. Tegoż samego dnia przeprowadziliśmy się do naszego nowego lokum- Gula Villa. Ponad godzinę zeszło mi rozpakowywanie się. Staszek i Mateusz nie mogli się do nas wprowadzić, gdyż Duńczykom mieszkającym w Gula Villa zepsuło się auto i w związku z tym zostali dwie noce dłużej.

Z początku bardzo się cieszyłem, że będziemy zmieniać mieszkanie, wkurzało mnie już codzienne przepakowywanie walizki, która zajmowała znaczną część mojego poprzedniego pokoju. Jednakże mityczna Gula Villa nie okazała się tak wspaniała jak miała być. Co prawda mój pokój jest naprawdę obszerny. Mieszkam na 3 piętrze. Oprócz mego pokoju znajdują się tutaj także 2 inne. Jest też maleńka kuchnia i łazienka z prysznicem. Na 2 piętrze (gdzie mieszka Jarek z Kasią oraz Lena) jest łazienka bez prysznica i wanny, natomiast na 1 piętrze znajdują się 2 czy 3 pokoje, pralnia, kuchnia. Nie mamy niestety czegoś w typie salonu, gdzie moglibyśmy się spotykać, zasiadać przy stole pić herbatkę i rozmawiać.

Zapomniałem również napisać, że w zeszłym tygodniu dołączyła do naszego grona kolejna Polka, tym razem studentka prawa rodem z Wrocławia (tak, tak z owego Wrocławia, gdzie na rynku rosną sławne „wrocławskie koziołki”). Halszka nie mieszka z nami, Bjarni ulokował ją w innym domku.

We wtorek miałem zajęcia z International Business Skills. Prowadzi je Angielka, dr Liz Fern. Bardzo sympatyczna babka. Następnie biegiem dostałem się do budynku uniwersyteckiego nieopodal mojego mieszkania, gdzie mieliśmy 1 zajęcia z języka islandzkiego. Zainteresowanym powiem tylko tyle, że mnogość niesamowitych dźwięków jakie trzeba z siebie wydobyć może odstraszyć nawet najbardziej wytrwałych studentów. Po zajęciach wróciłem do domu i zabrałem się za gotowanie obiadu. Jak się później miało okazać był to 1 dzień Sagi Makaronowej z Sosem Hunt’s. Miałem zrobić potem pranie (góra brudów była już bardzo imponująca), jednak jakoś tak dziwnie wyszło, że nie chciało mi się. Zamiast tego udałem się do Bonusa po małe zakupy.

Środę przywitałem o godzinie 9. Poszedłem do antykwariatu w poszukiwaniu książek. Niestety nie znalazłem żadnej książki. Musiałem zdać się na księgarnię w Akureyri. Porażka jaką poniosłem w antykwariacie skutecznie zniechęciła mnie do szukania książek w księgarni. Wróciłem do domu przemoczony (zaczęło padać, a jak zaczęło w środę, tak do dzisiaj pada), zrobiłem sobie kawkę i wziąłem się za wertowanie notatek, które zrobiłem na zajęciach. Wieczorem do Gula Villa wprowadzili się Staszek z Mateuszem. Po rozpakowaniu poszliśmy wszyscy na uniwerek celem po Internecie buszowania. Około 20 udaliśmy się do Magdy (do maja była w Akureyri na wymianie) na naleśniki. Posiedzieliśmy ze 2 godziny i wróciliśmy do domu.

W czwartek miałem kolejny wolny dzień. Poszedłem ze Stanisławem i Mateuszem do księgarni. Kupiłem 2 książki za które zapłaciłem 8000 ISK. Nie musze chyba opisywać z jak wielkim bólem żegnałem się z plikiem banknotów, które chomikowałem w portfelu od dłuższego czasu. Tego samego dnia zapłaciłem też Elin (właścicielce mieszkania) za 2 miesiące najmu. Tak więc jednego dnia wyskoczyłem z 83 000 ISK. Wieczorem spotkaliśmy się z Halszką w pokoju Mateusza i Stasia. Siedzieliśmy prawie do 2 w nocy hałasując, co jednak chyba niezbyt przeszkadzało śpiącym za ścianą Amerykanom.

Wczoraj natomiast z rana miałem kolejne zajęcia z Liz Fern z przedmiotu International Business Skills. Cały dzień zszedł mi na porządkowaniu, sprzątaniu, zmywaniu i gotowaniu. Wieczorkiem udaliśmy się do Marcina, gdzie w międzynarodowym towarzystwie graliśmy w Scrabble. Po raz kolejny udowodniliśmy, że wspaniale można się bawić bez alkoholu (bo nie liczę jako alkoholu Tuborga Light 2,5% ). Moja grupa (Sabin- Niemka, Staszek i Frey- Szwed) zajęła drugie miejsce. Pomimo różnic kulturowych (wszak była Niemka, Dunka, Szwedzi, Polacy, Łotyszki, Turek i Chinka) wszyscy doskonale się bawili. Wróciliśmy do domu około 23 i udaliśmy się na spoczynek.

Dziś rano zrobiłem pranie (zmusiła mnie sytuacja- chodzę w ostatniej czystej parze bielizny, ostatniej koszulce) i czytałem lekturę zadaną na poniedziałek. Wieczorem udajemy się do Halszki na naleśniki. Oprócz nas będzie też sporo innych studentów zagranicznych. Chcemy omówić kwestie związane z naszym przyszłotygodniowym weekendowym wyjazdem turystycznym.

Brak komentarzy: