czwartek, 30 sierpnia 2007

Mea culpa

Mea culpa...zgrzeszyłem. Zgrzeszyłem ciężko kłamiąc podle na tym blogu. Otóż nie napisałem ani linijki z tego co się wydarzyło pomiędzy czwartkiem a piątkiem w ubiegłym tygodniu. Dlatego w ramach rehabilitacji skrobnę tutaj kilka linijek, mam nadzieję, że wybaczycie mi grzech zaniechania.

Z tego co pamiętam to w czwartek udało mi się stworzyć największego kulinarnego gniota w historii mojego kucharzenia. Postanowiłem zrobić ryż z warzywami (chiński taki). Warzywa smażyłem na patelni, ale zapomniałem nakryć pokrywką. Nie pytajcie o efekt.

Wieczorem udaliśmy się na imprezę wydziału. Każdy wydział miał spotkanie w innej knajpie. 'Prawole" lub "prawnicyki" jak kto woli, spotkali się w Parken. Udałem się z Marcinem na miejsce zdarzeń. Na powitanie dostaliśmy po darmowym piwku. Następnie wysłuchaliśmy niezwykle ciekawego przemówienia w języku islandzkim. Co do piwka to chyba nie muszę zbyt długo rozwodzić się nad unikatowym smakiem tej szczyny. Jedynym walorem tego browarka był fakt, że był darmowy. Po wypiciu kilku cienkuszy zaczęliśmy rozmawiać z Islandczykami. Okazali się być bardzo normalnymi młodymi ludźmi. Po długiej dyskusji zaprosili nas na domówkę. Nie będę Was zanudzał szczegółami tej wspaniałej imprezy...no bo po co?

W piątek obudziłem się o 13. Wziąłem orzeźwiający prysznic i udałem się na uczelnię celem inauguracji roku akademickiego. Po uderzeniu w dzwon pojechaliśmy za miasto, gdzie podzielono nas na zespoły rywalizujące na torze przeszkód. Jeszcze się dziwię, że chciało im się w deszczu i chłodzie biegać i pływać łódką. Ale mniejsza o to.

Tak więc w kilku zdaniach streściłem to co się zdarzyło w tamtym tygodniu. Nowy post już wkrótce...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

No czemu nie podałeś co się tam działo hehe...czyżby aż tak ostro było na imprezie :P

stanisław pisze...

a pewnie ręka w...

KiJaH pisze...

Słowami pieśni...jaaa naaajpieerw bioooore pryyyyszniiic a poootem goooołaaa klooootaaaaaa.